"It's so hard to belive, but it's all comming back to me now"
- Chyba powinniśmy się zbierać. - Zasugerowała leniwym tonem Rebekah, nie otwierając nawet oczu. Od kilkunastu minut leżała na kocu, sporadycznie się odzywając, głównie do Stefana lub ewentualnie Hope. Bonnie po prostu ignorowała. Od kilku dni wyprawy do parku stały się ich zwyczajem, zawsze kończonym tym właśnie zdaniem.
Hope podniosła oczy znad kolorowanki. Codziennie była tak samo smutna gdy stamtąd wychodzili, i tak samo wesoła gdy rano wracali.
- Już?? - Jej usteczka wygięły się w podkówkę.
- Rebekah ma rację Hope. - wsparła blondynkę Bonnie. - Robi się późno.
Hope błagalnie spojrzała na Salvatore'a, szukając poparcia. Ten jednak przyznał rację swojej dziewczynie i przyjaciółce.
- Przyjdziemy tu jutro, nie bądź taka smutna. - pocieszał ją.
- No dooobrze... Ale bolą mnie nogi!
Stefan wzniósł oczy ku niebu.
- To co ty na to - połowę drogi przejdziesz sama, a później jeśli nadal będą cię bolały nóżki, to wezmę cię na barana. Umowa stoi?
- Stoi!
Po kilku minutach zbierania rzeczy powoli ruszyli w stronę mieszkania. Gdyby wiedzieli co ich czeka, pewnie szliby jeszcze wolniej.
***
Sheila Bennett stała przy długim stole, odwrócona tyłem do wejścia. Potrzebowała chwili na złapanie oddechu (o ile zmarli w ogóle oddychali) po rozmowie z Odczytującą. Od kilku tygodni spotykały się regularnie - obie doskonale zdawały sobie sprawę, że czas biegnie nieubłaganie. Po ostatniej rozmowie Bennett wiedziała, że już niedługo wszystko los wielu ludzi (i to zarówno żywych jak i martwych) będzie zależał od dwóch osób. I nie mogła nic na to poradzić. Nosiciele losu nie mogli przeciwstawić się przepowiedni. Tak jak Odczytujący nie mogli odmówić wytłumaczenia skomplikowanych wizji.
Była tak zamyślona, że nie usłyszała cichych kroków drobnej brunetki, skradającej się do pomieszczenia niczym kot. Dlatego gdy za sobą usłyszała arogancki głos, niemal podskoczyła w miejscu.
- Zadziwiasz mnie moja droga.
Odwróciła się gwałtownie do sobowtóra.
- Z tego co pamiętam miałaś zostawić mnie w spokoju.
- Okoliczności uległy zmianie. Przejrzałam cię.
- Doprawdy? Niby jak? Zaczęłaś nagle czytać w myślach?
Jej rozmówczyni zaśmiała się krótko.
- Wystarczy że mam oczy. Wiesz, w sumie to od początku to było oczywiste. Kto inny by ci pomógł, jeśli nie krew z twojej krwi, kość z twojej kości.
Sheila spojrzała na nią obojętnie.
- Przestań mówić zagadkami. Nie mam czasu na zastanawianie się nad głupotami.
Wampirzyca zignorowała ją.
- Ale zastanawia mnie jedno - nie boisz się o nią? Nie zauważyłaś tego co się między nimi dzieje? Do czego, nawiasem mówiąc, sama doprowadziłaś? Wiesz przecież że on może ją zranić.
Czarownica wbiła oczy w ziemię.
Druga z kobiet uśmiechnęła się tryumfująco.
- Wiesz o tym, prawda? Wiesz, a jednak nie robisz nic żeby ją ochronić...
- To nie jest twoja sprawa! A teraz, jeśli nie masz innego celu niż obrażanie mnie, uprzejmie proszę żebyś wyszła. Natychmiast. I nigdy nie wracaj!
Brunetka ziewnęła tylko i powoli się odwróciła.
- Tego ostatniego nie mogę obiecać. Pogawędki z tobą są... interesujące. - rzuciła jeszcze przez ramię i nieśpiesznie wyszła, zostawiając roztrzęsioną Sheilę samą.
Po chwili kobieta osunęła się z płaczem na ziemię. Niczego nie pragnęła bardziej niż tego by mogła chronić Bonnie. I nic nie było jej aż tak surowo zakazane.
***
5 Lat Temu
- Więc mówisz, że to nic nie znaczy?!- wykrzykiwał. W sumie Caroline nawet nie była zdziwiona, czy smutna z tego powodu. Od jakichś dwóch miesięcy nie robili nic poza kłótniami i rzucaniem na siebie wyzwisk.
- Nie. Ile razy mam ci to jeszcze powtórzyć?- powiedziała obojętnym tonem
- Oczywiście! Klaus też dla ciebie nic nie znaczył prawda?!
- Nie mieszaj do tego Klausa!- tego było już za wiele. Forbes potrafiła znieść wszystko. Dosłownie... Odkąd pół roku temu umarła jej mama była pewna, że się załamie. Rozważała nawet wyłączenie człowieczeństwa, jednak dzięki swojemu najlepszemu (i jak jej się ostatnimi czasy wydawało-jedynemu) przyjacielowi nie poddała się. Zniosła śmierć matki, zdradę przyjaciółki i totalny brak zaufania ze strony swojego chłopaka. Na początku starała się to ignorować, ponieważ Tyler miał pełne prawo żeby jej nie ufać po tym co mu zrobiła. Tyle że postanowił to zrobić, postanowił jej wybaczyć chociaż go o to nie prosiła, więc dlaczego teraz podejrzewał ją o zdradę za każdym razem kiedy tylko próbowała rozmawiać z innymi chłopakami? I dlaczego zawsze wypominał jej Mikaelsona? Przecież minął już ponad rok odkąd nie było żadnych wieści od Pierwotnych.
-...a ty ciągle go bronisz!- wykrzykiwał bez końca chłopak
- Co ja robię? To ty masz jakiś problem! Wierzysz we wszystko co mówi ta kretynka i czepiasz się mnie o każdego faceta, na którego spojrzę! Nie kazałam ci do mnie wracać więc teraz przestań robić awantury!- wydarła się Care
- Czyli teraz to ja jestem ten zły, tak?!
- Tak!!! I wyjeżdżam ze Stefanem czy ci się to podoba czy nie!- powiedziała wampirzyca chwytając za ostatnią torbę, która została w pokoju i potrzebna jej była w podróży.
- Jeżeli wyjedziesz z nami koniec!- zagroził Tyler
- Nie obchodzi mnie to. Już nie...- mruknęła Caroline po czym ostentacyjnie wyszła z pokoju zostawiając go samego i zdezorientowanego, tak jak kiedyś on ją...
***
- ŻYJESZ?!!!!!- Marcel wydarł się prosto do ucha Caroline
- Co? Tak, tak, jasne.- przytaknęła dziewczyna chociaż nie miała pojęcia o czym wampir mówił do niej pięć sekund temu.
- No to co powiedziałem?- zapytał się jej ironicznie
- Yyy...Hmmm.... Jak zwykle nic interesującego.- wybrnęła z sytuacji wampirzyca
- Nie ma takiej opcji, ja zawsze mówię najciekawsze rzeczy.- powiedział jak zwykle skromny wampir- Ale mówiłem, że Klaus napisał, że będzie w domu za jakieś 3 minut, więc mogłabyś mi w końcu wyjaśnić czemu tak szybko wyjechaliśmy z bagien i co do cholery ma z tym wspólnego jakaś błyskotka?- dopytywał
- Możesz już sobie iść?- zapytała poirytowana wampirzyca
- Chciałabyś kotku.- powiedział mrugając do Caroline, która momentalnie zgromiła go spojrzeniem.
- Idź sobie!- warknęła
- Ani mi się śni.-
- Wyjdź. Chyba słyszałeś co powiedziała, prawda?- oboje odwrócili głowy na dźwięk głosu Mikaelsona.
- Niklaus! Jak dobrze cię widzieć.- powiedział na w pół żartem, w pół serio Marcel
- Ciebie też, ale mamy ważniejsze sprawy do obgadania więc możesz już sobie iść.- powiedział wampir patrząc na Caroline, która tylko skinęła mu głową na przywitanie.
- No dobra, dobra już sobie idę.- powiedział Gerard kierując się do drzwi- A wy sobie "porozmawiajcie".- dodał czym zasłużył sobie na kolejną serię morderczych spojrzeń.
- No to...- zaczął niepewnie Mikaelson spoglądając na blondynkę- O czym chciałaś ze mną porozmawiać?- zapytał, a Caroline opowiedziała mu wszystko. Nie tylko o wyprawie na bagna albo o bransoletce, którą znalazł Marcel. Opowiedziała mu o wszystkim. Wszystkim co zdarzyło się odkąd zostawił ją samą i zagubioną w środku lasu, który tak wiele odmienił...
***
Wpatrywał się w jej plecy tak uporczywie jakby chciał przewiercić je na wylot. Nie do końca wiedział jak zareaguje na jego powrót, więc zwlekał z powitaniem tak długo jak mógł. W końcu przywdział swój typowy sarkastyczny uśmieszek i swobodnie rzucił parę słów na powitanie.
- Nad czy tak pilnie pracujesz Bonnie?
- Nie wiem czy powinnam ci wyjaśniać, bo pewnie znikniesz w środku rozmowy. - odpowiedziała ostrzej niż by chciała.
- Hej, nie obrażaj się. Naprawdę nie mogłem się pożegnać.
- No tak, przecież wy duchy macie taakie zapracowane życie. Dziwne że w ogóle wyrwałeś się żeby dzisiaj przyjść.
Przewrócił oczami i uśmiechnął się do niej, wzdychając.
- Albo mi się wydaje, albo się o mnie martwisz.
Bonnie prychnęła.
- Nie martwię się o cie-
- Więc chciałbym cię uspokoić - jestem martwy, nic gorszego nie może mi się stać. Chyba już ci to mówiłem. - Mrugnął porozumiewawczo.
- A ja już mówiłam że wcale się o ciebie nie martwię. Po prostu... Bałam się że coś się stało.. Po drugiej stronie! W końcu moja babcia tam jest. Ale skoro wszystko w porządku, to nie ma o czym mówić.
- Czyli nie chcesz wiedzieć czemu zniknąłem??
- Powtarzam - nie martwię się o ciebie, nie obchodzi mnie kiedy, gdzie i dlaczego znikasz.
Kol uśmiechnął się do niej złośliwie.
- Za to mnie bardzo obchodzi kiedy ponownie pojawię się na ziemi. Jakieś postępy w tym?
- Byłam zajęta Rebeką. Ale pracuję nad tym.
- To dobrze. A teraz zostawiam cię w spokoju, w końcu tylko ci przeszkadzam.
Ledwo wypowiedział ostatnie słowo i już go nie było. Bonnie patrzyła jeszcze chwilę w puste powietrze, po czym wróciła do lektury grubej księgi.
Czekało ją sporo pracy, ale za nic nie przyznałaby że w towarzystwie pewnego irytującego Mikaelsona przeglądanie zakurzonych ksiąg byłoby dużo przyjemniejsze.
***
- Teraz albo nigdy...- mruczała do siebie blondynka- Oj no O'Connell weź się w garść...Przecież.... Przecież to nic takiego.... Zwykłe spotkanie, prawda?...A może nie...- mamrotała pod nosem kręcąc się wokoło z telefonem w ręce i próbując wykręcić numer do pewnego wampira- No przecież już nie raz o niego dzwoniłaś... To nic nie znaczy... Muszę przestać gadać do siebie jak wariatka.- powiedziała w końcu i wybrała numer do Klausa. Niestety po kilku sekundach w słuchawce włączyła się poczta głosowa, a zrezygnowana Cami wyszła z baru besztając się w myślach za pomysł dzwonienia do Niklausa. Przecież gdyby chciał powiedzieć, że już wrócił na pewno by zadzwonił, albo ją odnalazł, więc albo jeszcze nie przyjechał, albo nie ma ochoty jej widzieć... Kiedy na pieszo wracała do domu pogrążona rozmyślaniem o Mikaelsonach, Hope i jej życiu niespodziewanie wpadła prosto w czyjeś objęcia.
- Camille.- usłyszała nagle tak dobrze znany jej akcent
- Elijah, już drugi raz tego dnia. Śledzisz mnie?- zażartowała
- Gdzież bym śmiał.- odpowiedział równie żartobliwie wampir- Poza tym to ty na mnie teraz wpadłaś.
- Też prawda.- powiedziała dziewczyna- Ale to wszystko przez to, że się zamyśliłam.- broniła się
- O czym to tak rozmyślałaś?- zapytał lekkim tonem, jednak widząc rumieniec, który zagościł na twarzy blondynki sam udzielił sobie odpowiedzi
- Słuchaj szłam właśnie do domu, ale co byś powiedział na kolację?- zapytała dziewczyna mało myśląc i dopiero, gdy uświadomiła sobie co powiedziała dodała- Ale oczywiście po przyjacielsku. Nie musisz iść, jeżeli masz coś ważnego do roboty. To ja już...
- Cami- przerwał jej Mikaelson.-Z przyjemnością pójdę z tobą coś zjeść.- powiedział po czym podał dziewczynie ramie, a ona uśmiechnęła się do niego automatycznie zapominając o swoich zmartwieniach dotyczących jego brata.
***
Ponad Rok Temu
- A co to?- zapytała Lisa łapiąc Caroline za nadgarstek, gdy ta nalewała jej kolejnego drinka
- Bransoletka, nie widać?- zapytała zdecydowanie zbyt optymistycznie wampirzyca przykładając kieliszek do ust i opróżniając go.
- No widzę, ale po co ci ona?- dopytywała jej również mocno już wstawiona koleżanka
- Bo mi pasowała do szpilek.- powiedziała Care jakby była to najoczywistsza rzecz na świecie dolewając sobie Tequili do kieliszka.
- Oj no laska weź opowiedz jakąś pikantną historię bo ta tandetna błyskotka na pewno taką ma.- dopytywała dziewczyna bawiąc się przywieszkami na nadgarstku Forbes
- Dostałam ją na osiemnastkę od mojego byłego chłopaka, którego zdradziłam, a on teraz podejrzewa mnie o sypianie z moim najlepszym przyjacielem.- wyrzuciła wściekle na jednym tchu- Jeżeli tak ci się podoba jest twoja.- dodała i zdjęła ozdobę podając ją ze złością koleżance
- Dzięki, ale weź się tak nie spinaj. Pytałam z ciekawości.- powiedziała uradowana szatynka zakładając błyskotkę na rękę.- A tak na marginesie- zaczęła dopijając alkohol spoczywający na dnie jej kieliszka i sięgając po butelkę.- Śpisz z tym przyjacielem?
- NIE!!!- krzyknęła Caroline po czym obie dziewczyny wybuchły nie kontrolowanym śmiechem dolewając sobie alkoholu...
-...no i pomyślałam, że możemy jechać w taką małą podróż dookoła świata. No wiesz, Team Steroline poznaje świat i takie tam.- Caroline opowiadała Stefanowi o swoim genialnym planie, który wymyśliła wracając do domu z kolejnej imprezy
- Team Że Jaki??- zapytał zdezorientowany wampir
- Steroline. Stefan, Caroline... Steroline... Nie ogarniasz?- zapytała widząc minę Salvatore'a, gdy próbowała mu to wyjaśnić.- Lisa to wymyśliła.
- Kto?- spytał teraz już zupełnie zdezorientowany chłopak
- Lisa, taka laska z klubu, ale ty lepiej powiedz mi co myślisz o moim pomyśle.- dociekała blondynka
- No w sumie możemy jechać. Faktycznie robiło się tu już trochę nudno.- stwierdził Stefan
- Hurra!!!- wykrzyknęła Caroline i ze śmiechem przytuliła go w podziękowaniu.
***
- Ślicznie wygląda kiedy śpi. Jest wtedy strasznie podobna do Kola.. Miejmy nadzieję że tylko w tym.
Rebeka zaśmiała się cichutko, starając się nie obudzić swojej bratanicy.
Stefan pocałował ją w czoło i spojrzał nań z troską.
- Już niedługo Kol będzie tu z wami. Bonnie jest bardzo potężna i na pewno dotrzyma słowa.
- Wiem. - Blondynka przymknęła oczy. - Ale to wcale nie sprawia że martwię się mniej.
- Rozumiem.. - Stefan cały czas patrzył na nią tym troskliwym wzrokiem. Było to trochę wkurzające.. Ale też pomagało. Już po chwili Rebeka uśmiechnęła się i zerwała z kanapy.
- Zaniosę ją do łóżka.
- Na pewno nie chcesz żebym ja to zrobił?
- Niee. Lubię ja przykrywać kołdrą i tak dalej. To trochę tak jakbym sama była matką.
Jego dziewczyna wyszła z pokoju niosąc małą istotkę na rękach, a Stefan sięgnął po leżącą na stole książkę i zaczął czytać.
Nagle po całym mieszkaniu rozległ się dźwięk nerwowo naciskanego dzwonka do drzwi. Salvatore zdziwił się nieco, ale szybko podszedł do drzwi, jednocześnie przeklinając brak wizjera. Otworzył. I zobaczył ostatnią osobę której by się spodziewał.
Wpatrywali się w siebie przez dłuższą chwilę, po czym pijany czarnowłosy zaśmiał się.
- Witaj braciszku!
Stefan nadal wpatrywał się w niego oczami wielkimi wielkimi jak pięciozłotówki.
- Damon..
Cześć wszystkim!
Nowy rozdział tak jak obiecałyśmy, w weekend. Mamy nadzieję że was nie zanudziłyśmy xd Z ogłoszeń parafialnych.... w zasadzie to nic nie ogłaszamy :p chciałybyśmy straaasznie podziękować za ponad 8000 wyświetleń 😍 Jesteście wielcy.
Następny rozdział już za tydzień, a pytanie od nas na które możecie odpowiadać w komentarzach - jaka jest wasza ulubiona postać w tym blogu?? I jak długo chcielibyście żeby Damon został w Nowym Yorku?
Kochamy was ❤
Mar&Yacker
- Przyjdziemy tu jutro, nie bądź taka smutna. - pocieszał ją.
- No dooobrze... Ale bolą mnie nogi!
Stefan wzniósł oczy ku niebu.
- To co ty na to - połowę drogi przejdziesz sama, a później jeśli nadal będą cię bolały nóżki, to wezmę cię na barana. Umowa stoi?
- Stoi!
Po kilku minutach zbierania rzeczy powoli ruszyli w stronę mieszkania. Gdyby wiedzieli co ich czeka, pewnie szliby jeszcze wolniej.
***
Sheila Bennett stała przy długim stole, odwrócona tyłem do wejścia. Potrzebowała chwili na złapanie oddechu (o ile zmarli w ogóle oddychali) po rozmowie z Odczytującą. Od kilku tygodni spotykały się regularnie - obie doskonale zdawały sobie sprawę, że czas biegnie nieubłaganie. Po ostatniej rozmowie Bennett wiedziała, że już niedługo wszystko los wielu ludzi (i to zarówno żywych jak i martwych) będzie zależał od dwóch osób. I nie mogła nic na to poradzić. Nosiciele losu nie mogli przeciwstawić się przepowiedni. Tak jak Odczytujący nie mogli odmówić wytłumaczenia skomplikowanych wizji.
Była tak zamyślona, że nie usłyszała cichych kroków drobnej brunetki, skradającej się do pomieszczenia niczym kot. Dlatego gdy za sobą usłyszała arogancki głos, niemal podskoczyła w miejscu.
- Zadziwiasz mnie moja droga.
Odwróciła się gwałtownie do sobowtóra.
- Z tego co pamiętam miałaś zostawić mnie w spokoju.
- Okoliczności uległy zmianie. Przejrzałam cię.
- Doprawdy? Niby jak? Zaczęłaś nagle czytać w myślach?
Jej rozmówczyni zaśmiała się krótko.
- Wystarczy że mam oczy. Wiesz, w sumie to od początku to było oczywiste. Kto inny by ci pomógł, jeśli nie krew z twojej krwi, kość z twojej kości.
Sheila spojrzała na nią obojętnie.
- Przestań mówić zagadkami. Nie mam czasu na zastanawianie się nad głupotami.
Wampirzyca zignorowała ją.
- Ale zastanawia mnie jedno - nie boisz się o nią? Nie zauważyłaś tego co się między nimi dzieje? Do czego, nawiasem mówiąc, sama doprowadziłaś? Wiesz przecież że on może ją zranić.
Czarownica wbiła oczy w ziemię.
Druga z kobiet uśmiechnęła się tryumfująco.
- Wiesz o tym, prawda? Wiesz, a jednak nie robisz nic żeby ją ochronić...
- To nie jest twoja sprawa! A teraz, jeśli nie masz innego celu niż obrażanie mnie, uprzejmie proszę żebyś wyszła. Natychmiast. I nigdy nie wracaj!
Brunetka ziewnęła tylko i powoli się odwróciła.
- Tego ostatniego nie mogę obiecać. Pogawędki z tobą są... interesujące. - rzuciła jeszcze przez ramię i nieśpiesznie wyszła, zostawiając roztrzęsioną Sheilę samą.
Po chwili kobieta osunęła się z płaczem na ziemię. Niczego nie pragnęła bardziej niż tego by mogła chronić Bonnie. I nic nie było jej aż tak surowo zakazane.
***
5 Lat Temu
- Więc mówisz, że to nic nie znaczy?!- wykrzykiwał. W sumie Caroline nawet nie była zdziwiona, czy smutna z tego powodu. Od jakichś dwóch miesięcy nie robili nic poza kłótniami i rzucaniem na siebie wyzwisk.
- Nie. Ile razy mam ci to jeszcze powtórzyć?- powiedziała obojętnym tonem
- Oczywiście! Klaus też dla ciebie nic nie znaczył prawda?!
- Nie mieszaj do tego Klausa!- tego było już za wiele. Forbes potrafiła znieść wszystko. Dosłownie... Odkąd pół roku temu umarła jej mama była pewna, że się załamie. Rozważała nawet wyłączenie człowieczeństwa, jednak dzięki swojemu najlepszemu (i jak jej się ostatnimi czasy wydawało-jedynemu) przyjacielowi nie poddała się. Zniosła śmierć matki, zdradę przyjaciółki i totalny brak zaufania ze strony swojego chłopaka. Na początku starała się to ignorować, ponieważ Tyler miał pełne prawo żeby jej nie ufać po tym co mu zrobiła. Tyle że postanowił to zrobić, postanowił jej wybaczyć chociaż go o to nie prosiła, więc dlaczego teraz podejrzewał ją o zdradę za każdym razem kiedy tylko próbowała rozmawiać z innymi chłopakami? I dlaczego zawsze wypominał jej Mikaelsona? Przecież minął już ponad rok odkąd nie było żadnych wieści od Pierwotnych.
-...a ty ciągle go bronisz!- wykrzykiwał bez końca chłopak
- Co ja robię? To ty masz jakiś problem! Wierzysz we wszystko co mówi ta kretynka i czepiasz się mnie o każdego faceta, na którego spojrzę! Nie kazałam ci do mnie wracać więc teraz przestań robić awantury!- wydarła się Care
- Czyli teraz to ja jestem ten zły, tak?!
- Tak!!! I wyjeżdżam ze Stefanem czy ci się to podoba czy nie!- powiedziała wampirzyca chwytając za ostatnią torbę, która została w pokoju i potrzebna jej była w podróży.
- Jeżeli wyjedziesz z nami koniec!- zagroził Tyler
- Nie obchodzi mnie to. Już nie...- mruknęła Caroline po czym ostentacyjnie wyszła z pokoju zostawiając go samego i zdezorientowanego, tak jak kiedyś on ją...
***
- ŻYJESZ?!!!!!- Marcel wydarł się prosto do ucha Caroline
- Co? Tak, tak, jasne.- przytaknęła dziewczyna chociaż nie miała pojęcia o czym wampir mówił do niej pięć sekund temu.
- No to co powiedziałem?- zapytał się jej ironicznie
- Yyy...Hmmm.... Jak zwykle nic interesującego.- wybrnęła z sytuacji wampirzyca
- Nie ma takiej opcji, ja zawsze mówię najciekawsze rzeczy.- powiedział jak zwykle skromny wampir- Ale mówiłem, że Klaus napisał, że będzie w domu za jakieś 3 minut, więc mogłabyś mi w końcu wyjaśnić czemu tak szybko wyjechaliśmy z bagien i co do cholery ma z tym wspólnego jakaś błyskotka?- dopytywał
- Możesz już sobie iść?- zapytała poirytowana wampirzyca
- Chciałabyś kotku.- powiedział mrugając do Caroline, która momentalnie zgromiła go spojrzeniem.
- Idź sobie!- warknęła
- Ani mi się śni.-
- Wyjdź. Chyba słyszałeś co powiedziała, prawda?- oboje odwrócili głowy na dźwięk głosu Mikaelsona.
- Niklaus! Jak dobrze cię widzieć.- powiedział na w pół żartem, w pół serio Marcel
- Ciebie też, ale mamy ważniejsze sprawy do obgadania więc możesz już sobie iść.- powiedział wampir patrząc na Caroline, która tylko skinęła mu głową na przywitanie.
- No dobra, dobra już sobie idę.- powiedział Gerard kierując się do drzwi- A wy sobie "porozmawiajcie".- dodał czym zasłużył sobie na kolejną serię morderczych spojrzeń.
- No to...- zaczął niepewnie Mikaelson spoglądając na blondynkę- O czym chciałaś ze mną porozmawiać?- zapytał, a Caroline opowiedziała mu wszystko. Nie tylko o wyprawie na bagna albo o bransoletce, którą znalazł Marcel. Opowiedziała mu o wszystkim. Wszystkim co zdarzyło się odkąd zostawił ją samą i zagubioną w środku lasu, który tak wiele odmienił...
***
Wpatrywał się w jej plecy tak uporczywie jakby chciał przewiercić je na wylot. Nie do końca wiedział jak zareaguje na jego powrót, więc zwlekał z powitaniem tak długo jak mógł. W końcu przywdział swój typowy sarkastyczny uśmieszek i swobodnie rzucił parę słów na powitanie.
- Nad czy tak pilnie pracujesz Bonnie?
- Nie wiem czy powinnam ci wyjaśniać, bo pewnie znikniesz w środku rozmowy. - odpowiedziała ostrzej niż by chciała.
- Hej, nie obrażaj się. Naprawdę nie mogłem się pożegnać.
- No tak, przecież wy duchy macie taakie zapracowane życie. Dziwne że w ogóle wyrwałeś się żeby dzisiaj przyjść.
Przewrócił oczami i uśmiechnął się do niej, wzdychając.
- Albo mi się wydaje, albo się o mnie martwisz.
Bonnie prychnęła.
- Nie martwię się o cie-
- Więc chciałbym cię uspokoić - jestem martwy, nic gorszego nie może mi się stać. Chyba już ci to mówiłem. - Mrugnął porozumiewawczo.
- A ja już mówiłam że wcale się o ciebie nie martwię. Po prostu... Bałam się że coś się stało.. Po drugiej stronie! W końcu moja babcia tam jest. Ale skoro wszystko w porządku, to nie ma o czym mówić.
- Czyli nie chcesz wiedzieć czemu zniknąłem??
- Powtarzam - nie martwię się o ciebie, nie obchodzi mnie kiedy, gdzie i dlaczego znikasz.
Kol uśmiechnął się do niej złośliwie.
- Za to mnie bardzo obchodzi kiedy ponownie pojawię się na ziemi. Jakieś postępy w tym?
- Byłam zajęta Rebeką. Ale pracuję nad tym.
- To dobrze. A teraz zostawiam cię w spokoju, w końcu tylko ci przeszkadzam.
Ledwo wypowiedział ostatnie słowo i już go nie było. Bonnie patrzyła jeszcze chwilę w puste powietrze, po czym wróciła do lektury grubej księgi.
Czekało ją sporo pracy, ale za nic nie przyznałaby że w towarzystwie pewnego irytującego Mikaelsona przeglądanie zakurzonych ksiąg byłoby dużo przyjemniejsze.
***
- Teraz albo nigdy...- mruczała do siebie blondynka- Oj no O'Connell weź się w garść...Przecież.... Przecież to nic takiego.... Zwykłe spotkanie, prawda?...A może nie...- mamrotała pod nosem kręcąc się wokoło z telefonem w ręce i próbując wykręcić numer do pewnego wampira- No przecież już nie raz o niego dzwoniłaś... To nic nie znaczy... Muszę przestać gadać do siebie jak wariatka.- powiedziała w końcu i wybrała numer do Klausa. Niestety po kilku sekundach w słuchawce włączyła się poczta głosowa, a zrezygnowana Cami wyszła z baru besztając się w myślach za pomysł dzwonienia do Niklausa. Przecież gdyby chciał powiedzieć, że już wrócił na pewno by zadzwonił, albo ją odnalazł, więc albo jeszcze nie przyjechał, albo nie ma ochoty jej widzieć... Kiedy na pieszo wracała do domu pogrążona rozmyślaniem o Mikaelsonach, Hope i jej życiu niespodziewanie wpadła prosto w czyjeś objęcia.
- Camille.- usłyszała nagle tak dobrze znany jej akcent
- Elijah, już drugi raz tego dnia. Śledzisz mnie?- zażartowała
- Gdzież bym śmiał.- odpowiedział równie żartobliwie wampir- Poza tym to ty na mnie teraz wpadłaś.
- Też prawda.- powiedziała dziewczyna- Ale to wszystko przez to, że się zamyśliłam.- broniła się
- O czym to tak rozmyślałaś?- zapytał lekkim tonem, jednak widząc rumieniec, który zagościł na twarzy blondynki sam udzielił sobie odpowiedzi
- Słuchaj szłam właśnie do domu, ale co byś powiedział na kolację?- zapytała dziewczyna mało myśląc i dopiero, gdy uświadomiła sobie co powiedziała dodała- Ale oczywiście po przyjacielsku. Nie musisz iść, jeżeli masz coś ważnego do roboty. To ja już...
- Cami- przerwał jej Mikaelson.-Z przyjemnością pójdę z tobą coś zjeść.- powiedział po czym podał dziewczynie ramie, a ona uśmiechnęła się do niego automatycznie zapominając o swoich zmartwieniach dotyczących jego brata.
***
Ponad Rok Temu
- A co to?- zapytała Lisa łapiąc Caroline za nadgarstek, gdy ta nalewała jej kolejnego drinka
- Bransoletka, nie widać?- zapytała zdecydowanie zbyt optymistycznie wampirzyca przykładając kieliszek do ust i opróżniając go.
- No widzę, ale po co ci ona?- dopytywała jej również mocno już wstawiona koleżanka
- Bo mi pasowała do szpilek.- powiedziała Care jakby była to najoczywistsza rzecz na świecie dolewając sobie Tequili do kieliszka.
- Oj no laska weź opowiedz jakąś pikantną historię bo ta tandetna błyskotka na pewno taką ma.- dopytywała dziewczyna bawiąc się przywieszkami na nadgarstku Forbes
- Dostałam ją na osiemnastkę od mojego byłego chłopaka, którego zdradziłam, a on teraz podejrzewa mnie o sypianie z moim najlepszym przyjacielem.- wyrzuciła wściekle na jednym tchu- Jeżeli tak ci się podoba jest twoja.- dodała i zdjęła ozdobę podając ją ze złością koleżance
- Dzięki, ale weź się tak nie spinaj. Pytałam z ciekawości.- powiedziała uradowana szatynka zakładając błyskotkę na rękę.- A tak na marginesie- zaczęła dopijając alkohol spoczywający na dnie jej kieliszka i sięgając po butelkę.- Śpisz z tym przyjacielem?
- NIE!!!- krzyknęła Caroline po czym obie dziewczyny wybuchły nie kontrolowanym śmiechem dolewając sobie alkoholu...
-...no i pomyślałam, że możemy jechać w taką małą podróż dookoła świata. No wiesz, Team Steroline poznaje świat i takie tam.- Caroline opowiadała Stefanowi o swoim genialnym planie, który wymyśliła wracając do domu z kolejnej imprezy
- Team Że Jaki??- zapytał zdezorientowany wampir
- Steroline. Stefan, Caroline... Steroline... Nie ogarniasz?- zapytała widząc minę Salvatore'a, gdy próbowała mu to wyjaśnić.- Lisa to wymyśliła.
- Kto?- spytał teraz już zupełnie zdezorientowany chłopak
- Lisa, taka laska z klubu, ale ty lepiej powiedz mi co myślisz o moim pomyśle.- dociekała blondynka
- No w sumie możemy jechać. Faktycznie robiło się tu już trochę nudno.- stwierdził Stefan
- Hurra!!!- wykrzyknęła Caroline i ze śmiechem przytuliła go w podziękowaniu.
***
- Ślicznie wygląda kiedy śpi. Jest wtedy strasznie podobna do Kola.. Miejmy nadzieję że tylko w tym.
Rebeka zaśmiała się cichutko, starając się nie obudzić swojej bratanicy.
Stefan pocałował ją w czoło i spojrzał nań z troską.
- Już niedługo Kol będzie tu z wami. Bonnie jest bardzo potężna i na pewno dotrzyma słowa.
- Wiem. - Blondynka przymknęła oczy. - Ale to wcale nie sprawia że martwię się mniej.
- Rozumiem.. - Stefan cały czas patrzył na nią tym troskliwym wzrokiem. Było to trochę wkurzające.. Ale też pomagało. Już po chwili Rebeka uśmiechnęła się i zerwała z kanapy.
- Zaniosę ją do łóżka.
- Na pewno nie chcesz żebym ja to zrobił?
- Niee. Lubię ja przykrywać kołdrą i tak dalej. To trochę tak jakbym sama była matką.
Jego dziewczyna wyszła z pokoju niosąc małą istotkę na rękach, a Stefan sięgnął po leżącą na stole książkę i zaczął czytać.
Nagle po całym mieszkaniu rozległ się dźwięk nerwowo naciskanego dzwonka do drzwi. Salvatore zdziwił się nieco, ale szybko podszedł do drzwi, jednocześnie przeklinając brak wizjera. Otworzył. I zobaczył ostatnią osobę której by się spodziewał.
Wpatrywali się w siebie przez dłuższą chwilę, po czym pijany czarnowłosy zaśmiał się.
- Witaj braciszku!
Stefan nadal wpatrywał się w niego oczami wielkimi wielkimi jak pięciozłotówki.
- Damon..
Cześć wszystkim!
Nowy rozdział tak jak obiecałyśmy, w weekend. Mamy nadzieję że was nie zanudziłyśmy xd Z ogłoszeń parafialnych.... w zasadzie to nic nie ogłaszamy :p chciałybyśmy straaasznie podziękować za ponad 8000 wyświetleń 😍 Jesteście wielcy.
Następny rozdział już za tydzień, a pytanie od nas na które możecie odpowiadać w komentarzach - jaka jest wasza ulubiona postać w tym blogu?? I jak długo chcielibyście żeby Damon został w Nowym Yorku?
Kochamy was ❤
Mar&Yacker
Jeżeli będzie troszkę Daroline lub Klaroline to Damon może być przeeez cały czas :D
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny <3
Ja chcę już następny :)
Kocham :*
Rozdział świetny czekam na następny. I zapraszam do siebie na prolog
OdpowiedzUsuńhttp://marzenianadii.blogspot.com/
Jak zwykle świetna robota! :D Szkoda że tak mało Klaroline i bardzo cię proszę żebyś zrobiła w następnym rozdziale Klaus- Hope- Caro kocham tą trójkę razem i zawsze miło ich tutaj wspominam :) Haha nie moge z Team Steroline xd Cos czuje ze te retrosy duzo znacza w tej historii :) Przepraszam, ale odkad wrocilam do szkoly nie jestem ani zbyt dobra w pisaniu swoich rozdzialow ani komentarzy do blogow, wybacz :(
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział i cały blog
OdpowiedzUsuńZapraszam wszystkich do siebie dopiero zaczynam
klauscarolineandbabyhope.blogspot.com