Playlista

niedziela, 24 kwietnia 2016

Rozdział 34

"I'm all out of love, I'm so lost without you"

***

- A jak skończymy się bawić to pójdziemy na lody i na pizze i na...- wyliczała Hope trzymając za rękę swojego ojca i podskakując podekscytowana rodzinną wyprawą do parku
- No bez przesady. Nie możesz tyle jeść bo utyjesz i żaden chłopak cię nigdy nie zechce.- zaśmiała się Rebekah słuchająca szczebiotu dziewczynki.
- To akurat nie byłoby takie złe...- mruknął pół żartem pół serio Klaus
-Wcale nie! Bo ciocia powiedziała, że chłopaki są bardzo fajni tylko trzeba umieć się z nimi obchodzić, prawda- zapytała niewinnie dziewczynka, a jej ojciec rzucił mordercze spojrzenie swojej siostrze, na co ona tylko z rozbawieniem wzruszyła ramionami.
-Siadamy tutaj?- zapytała Bonnie przerywając te ekscytujące rozważania na temat partnera Hope.
- Może być- mruknął do tej pory wyłączony z rozmowy Stefan-Dobrze się czujesz?-zapytał
-Psychicznie bywało lepiej, ale ogólnie jest w porządku.
-No to witamy w klubie.- powiedział pod nosem wampir licząc na to, że nikt go nie słyszy. Bonnie słyszała i po niekąd doskonale rozumiała.
- Ciociu pobujasz mnie na huśtawce?- pobiegła do nich Hope, jakby wyczuwając napięta atmosferę.- Proooszę
- No i jak ci odmówić?- roześmiała się  Bennett widząc szczenięcą minę dziewczynki
- Nie da się!-wykrzyknęła uradowana Mikaelson i już ciągła Bonnie w stronę rzędu huśtawek ustawionych na tyle placu zabaw.

***

- Dobrze wiesz, że to mi się nie podoba.-wykłócał się Sebastian
- Dobrze wiesz, że nic mnie to nie obchodzi.- warknął jego szef- Jeżeli do jutra nie zobaczę mojej dziewczyny to twoja ulegnie tragicznemu wypadkowi.
- Powiedziałem, że Santana nie miała z tym nic wspólnego!
- No i co? Jest ładna, a ty ją lubisz. To mi wystarczy żeby troszkę ją potorturować.- zaśmiał się szyderczo brunet. Doskonale wiedział, że Sebastian zrobi wszystko o co go prosi tylko po to żeby uratować tą dziewczynę, co z niewiadomych przyczyn wprawiało go w rozbawienie.-Do zobaczenia jutro Smyth.-powiedział i rzucił słuchawkę. Plan zemsty właśnie się rozpoczynał.

***

Bonnie siedziała na huśtawce i w milczeniu opierała głowę o łańcuch. Zacieśnianie więzi z Mikaelsonami chyba nie było jej najmocniejszą stroną -  nawet Hope w końcu zignorowała ją dla zjeżdżalni, o reszcie nie mówiąc.
Nagle obok coś skrzypnęło - Bennett zwróciła oczy w tamtą stronę i ujrzała Rebekę, w niemal identycznej pozie jak ona sama. Blondynka spojrzała na nią zasępiona.
- Ty też nie masz ochotę na przebywanie z gołąbkami? - głową wskazała na Klausa i Caroline, przytulających się na pobliskiej ławce i rozmawiających z Hope.
- Zazwyczaj to ty i Stefan nie możecie od siebie odkleić rąk. - stwierdziła obojętnym tonem Bonnie. Gdy tylko dotarło do niej co powiedziała, miała ochotę odgryźć sobie język. - Przepra...
- Nie przepraszaj. Powiedziałaś co myślisz. - Rebeka zaśmiała się ochryple. - Przeszkadzam ci?
- Nie. W zasadzie to chciałam z tobą porozmawiać.
Blondynka uniosła brwi.
- O czym?
- O Kolu. Powinnam ci już dawno powiedzieć, ale... jakoś nie było okazji.  Nie wiem jak go wskrzesić. Nie wiem czy to nawet możliwe. Codziennie szukam czegoś w książkach ale... jeśli nic nie znajdę... to go nie odzyskamy. Przykro mi.
Rebeka milczała, kręcąc nerwowo włosy na palcu.
- To ja... Ja już pójdę. Zawołać Stefana? Może pomógłby ci..
- Nie. - warknęła Mikaelson. - Poradzę sobie sama.
Bonnie wstała i powoli oddalała się z placu zabaw. Nikt nie zauważył.
A przynajmniej nikt znajomy.

***

- Padam z nóg- powiedziała Caroline rzucając się na ogromne łóżko.
- Mówiłem ci, że Hope daje nieźle popalić.- zaśmiał się Klaus wchodząc za nią do pokoju
- Ja na prawdę nie czaję jak ktoś o tak krótkich nogach potrafi tak szybko biegać.- śmiała się Forbes, chociaż tak naprawdę zabawy z małą Mikaelson bardzo się jej podobały
- Ale skoro Hope położyła się już spać możemy zająć się czymś innym.- uśmiechnął się podstępnie Klaus po czym pocałował swoją dziewczynę. Ich niezmącony spokój trwał oczywiście mniej niż trzydzieści sekund, ponieważ ktoś nagle zapukał do drzwi.
- Proszę - westchnął zawiedziony Mikaelson i odsunął się od Caroline, a  w jego drzwiach stanęła zasmucona Hope- Co się stało słoneczko?- zapytał podchodząc do niej
- Bo... Bo mój wilczek zniknął- wydukała bliska płaczu dziewczynka
- Pewnie zostawiłaś go w parku, jutro po niego wrócimy.- obiecał jej ojciec
-Ale ja bez niego nie zasnę, a on będzie się bał jeżeli będzie musiał spać w parku- żaliła się pięciolatka.
- No dobrze nie martw się ja po niego pójdę.- wtrąciła się Caroline widząc zbolałą minę Hope
- Naprawdę- zapytała z malutkim uśmiechem
- Tak, a teraz idź do swojego pokoju i poczekaj aż wrócimy, dobrze?
- Dziękuję!- wykrzyknęła szczęśliwa już dziewczynka i omijając swojego tatę pobiegła do pokoju
- Nie musisz iść- powiedział Klaus
- To tylko parę minut drogi, wrócę zanim się obejrzysz, a wtedy Hope pójdzie spać i zostawi nas samych.- mruknęła podstępnie Care po czym pocałowała Mikaelsona po raz ostatni i wyszła z pokoju w poszukiwaniu zaginionego pluszaka.

***

- Naprawdę Hope? Naprawdę?- odezwała się dziewczyna widząc zabawkę na samym końcu placu zabaw.- Już dalej nie mogłaś jej zostawić?- zaśmiała się podnosząc małego pluszowego wilka. Otrzepała go z piachu i już miała wracać do domu, gdy usłyszała jakiś podejrzany dźwięk. Od razu wyostrzyła wampirze zmysły i zaczęła przeczesywać teren w poszukiwaniu zagrożenia. Kiedy nie zobaczyła nic podejrzanego zaczęła wędrówkę do domu.- Jestem przewrażliwiona.- mruknęła do siebie z dezaprobatą i wyjęła telefon, aby napisać do Klausa, że znalazła przyjaciela jego córki i już wraca. Kiedy była w połowie sms'a coś nagle zaatakowało ją od tyłu. Dziewczyna od razu odwróciła się w odruchu bitewnym, jednak jej napastnik byl szybszy i wstrzyknął jej dużą dawkę werbeny prosto w ramię. Forbes zawyła z bólu próbując wstać i walczyć, ale jej szanse ograomnie zmalały, gdy drewniany szczebel utkwił w jej nodze. Chciała się podnieść, chciała pokonać przeciwnika, jednak jej obraz zaczynał robić się niewyraźny a po kolejnych dwóch dawkach werbeny była całkowicie bezwładna. Zanim zemdlała ostatnie co usłyszała był męski głos mówiący "Przepraszam". A może to tylko sen...

***

- Hej, gdzie idziesz?- zapytała Rebekah widząc swojego brata ubierającego się do wyjścia.
- Do parku, Caroline poszła po zabawkę Hopr ponad godzinę temu i nie wróciła, martwię się o nią.- wyjaśnił- A ty czemu nie śpisz? Jest środek nocy.
- Musiałam trochę pomyśleć.- powiedziała posępnie i Klaus od razu zorientował się, że to całe myślenie musiało mieć coś wspólnego z wampirem o imieniu Stefan
- Wszystko się ułoży.- spróbował ją  pocieszyć, jednak nie wyglądała na zbytnio przekonaną. Nie mając czasu na dalsze konwersacje wampir szybko wyszedł z domu i w wampirzym tempie pokonał drogę do parku. Kiedy tam dotarł nie znalazł żywej duszy, ani jakichkolwiek śladów na obecność Caroline. Przeszukał cały plac zabaw i już miał wracać do domu z myślą, że Care wybrała inną drogę i się minęli, gdy koło karuzeli zobaczył małe ciemne zawiniątko. Od razu rozpoznał w nim zabawkę, którą Hope dostała od niego na trzecie urodziny. Podniósł ją lekko zaniepokojony, a kiedy na miękkim pluszowym futrze wilczka wyczuł ślady krwii wpadł w panikę.

Obecnie

***

Gdy tylko Rebeka, Stefan i Hope zamknęli drzwi od mieszkania, Bonnie odniosła wrażenie jakby temperatura w pomieszczeniu spadła o kilka stopni. Nie miała odwagi spojrzeć na Klausa, ale czuła że wampir przeszywa ją wzrokiem. Nagle poczuła że zbliżył się do niej, dzieliło ich zaledwie kilka kroków. Wyciągnął rękę. Zabije mnie. Ta myśl pojawiła się nagle i czarownicę już kompletnie sparaliżował strach. Zaczerpnęła gwałtownie powietrza, szykując się na ból jaki zaraz poczuje. A może stanie się to tak szybko że nawet nie zdąży nic poczuć?
Wyostrzone zmysły Bennett nie zarejestrowały jednak wyrwania żadnego organu, przebicia tętnicy czy choćby minimalnego bólu.
Zamiast tego dziewczyna usłyszała chrapliwy głos.
- Czy możesz... czy potrafisz ją znaleźć?
Bonnie podniosła głowę i spojrzała mu w oczy, ale smutek ścisnął jej gardło. A on zrozumiał.
- Próbowałaś już, prawda? Mogłem się tego spodziewać w końcu... nie tylko mi na niej zależy. Cały czas zapominam.. - pokręcił głową i przetarł twarz ręką.
Czarownica ze zdziwieniem stwierdziła że Mikaelson wygląda jakby miał się zaraz rozpłakać. Nie spodziewała się tego. Rzucania meblami, zabicia kilku ludzi, malowania dziwnych obrazów - tak. Ale płaczu?
I wtedy, w najgorszym możliwym momencie, Bonnie uświadomiła sobie, że jej przyjaciółka wreszcie znalazła to czego szukała przez tyle czasu. I znalazła to w nikim innym jak w Niklausie Mikaelsonie.
Wiedźma położyła rękę na ramieniu Pierwotnego.
- Znajdziemy ją.
- Jak? Sama mówiłaś że nie możesz jej zlokalizować.
- Ja nie mogę. Ale może ktoś inny może. Tyle że będziesz musiał mi pomóc.
- Oczywiście. O co chodzi?
Bonnie niemal się uśmiechnęła dając mu odpowiedź. Klaus spojrzał na nią zdziwiony.
- Jesteś pewna że chcesz to zrobić?
- To jedyna szansa na znalezienie Caroline. Chyba znasz odpowiedź.



Witajcie!!!
Tak jak obiecałyśmy egzaminy się skończyły, a my wracamy do akcji :D
Od teraz możecie się spodziewać regularnie dodawanych rozdziałów i większej aktywności z naszej strony :*
Dziękujemy wam bardzo za cierpliwość i wierność naszemu blogowi i jak zawsze zachęcamy do komentowania, ponieważ jest to dla nas ogromną motywacją <3
Pozdrawiamy,
Mar&Yacker :*