"So keep holding on, 'cause you know we'll make it through"
- W lewo!!!- wykrzyknęła mocno zbulwersowana Caroline
- Przecież przed chwilą kazałaś mi skręcić w prawo!!!- odkrzyknął Klaus
- W moje prawo!
- To to samo prawo!
- Ej a to nie jest przypadkiem ta ulica?- zapytała cichutko rozbawiona Hope
- NIE!- wykrzyknęli oboje odwracając się na tylne siedzenie i od razu wracając do swojej kłótni. Oczywiście żadne z nich nie raczyło spojrzeć na GPS i sprawdzić gdzie dokładnie znajduje się adres, który Forbes dostała sms-em od Stefana. No bo po co??? Lepiej jeździć przez bitą godzinę dookoła Nowego Yorku i wykrzykiwać obelgi na oczach pięcioletniego dziecka!
- No to co robimy?- zapytała w końcu zmęczona już Caroline.
- Idziemy coś zjeść?- zapytał ironicznie Klaus
- JAK JA CIĘ NIE CIERPIĘ!!!-wykrzyknęła Caroline po czym na nowo wrócili do ich wampirzej kłótni kompletnie zapominając jakiej drogi w ogóle szukają...
***
- Co ja im powiem? Hm? Jakieś pomysły?
Rebekah naturalnie mu nie odpowiedziała, jak zresztą miała ostatnio w zwyczaju, ale samo mówienie do niej jakoś uspokajało Stefana.
- "Hej Klaus, twoja siostra w której tak nawiasem mówiąc się zakochałem jest w śpiączce bo walnęło w nią jakieś dziwne zaklęcie gdy próbowała ratować swojego innego brata." Jak ci się podoba? W najlepszym razie wyrwie mi serce jakieś 10 sekund po tym jak przetworzy informacje. W najgorszym zrobi to samo gdy tylko mnie zobaczy.
Pogłaskał dziewczynę po włosach i westchnął.
- Myślę że to co mnie spotkało można by śmiało nazwać karmą.
***
- I co znaleźliście ją?- zapytał Elijah
- Masz na myśli Rebekhę czy inteligencję Caroline, bo w obu przypadkach odpowiedź brzmi nie.- odpowiedział z drugiej strony telefonu Klaus, a zaraz po tym słychać było łomot, który oznaczał, że Caroline najprawdopodobniej usłyszała żart Nicka.
- To poważna sprawa Nicklaus. Mógłbyś tego nie lekceważyć? Chodzi o życie twojej córki.- strofował swojego młodszego brata
- Nie musisz mi o tym przypominać. Po prostu od dwóch godzin krążymy po mieście i nie możemy znaleźć tego domu. - westchnął zrezygnowany Mikaelson
- Dacie radę, pozdrów naszą Księżniczkę i informuj mnie, jeśli coś znajdziecie. Do usłyszenia.- powiedział Elijah po czym się rozłączył.
- Ciągle nic?- usłyszał nagle za plecami damski głos
- Na razie nie...- odpowiedział
- Już za nią tęsknię, wiesz?- zapytała dziewczyna
- To tak jak ja Camille, tak jak ja...- westchnął po czym wziął z barku butelkę wina i razem z Cami udali się na taras, gdzie przesiedzieli resztę wieczoru rozmawiając o wszystkim byle tylko zagłuszyć strach o pewną malutką dziewczynkę.
***
(tydzień wcześniej)
- Bonnie.. Bonnie...
Dziewczyna nadal się do niego nie odwracała. Było to trochę irytujące, bo od jakichś 5 minut próbował delikatnie zwrócić na siebie jej uwagę.
- Bonnie..
Nadal nic.
- Bonnie..
Zero reakcji.
- Bonnie..
Miał już tego dość. Do jasnej cholery, już lepiej by było gdyby krzyczała, awanturowała się, robiła cokolwiek! Byle tylko nie traktowała go jak powietrza!
- Bonnie Bennett! Przestań udawać że mnie nie słyszysz - nawet twoja babcia nie jest głucha, tym bardziej nie uwierzę że ty jesteś!
- Wierz w co chcesz. - powiedziała obojętnym tonem, nadal stojąc do niego tyłem.
- Przestań mnie ignorować! Tak, wiem, źle zrobiłem, zraniłem cię i tak dalej, ale mogłabyś chociaż spojrzeć mi w oczy!
- Technicznie rzecz biorąc nie masz oczu. Jesteś duchem.
- Technicznie rzecz biorąc jesteś schizofreniczką.
- Jeśli myślisz że obrażając mnie jakoś poprawiłeś swoją sytuację, to technicznie jesteś bufonem i dupkiem. A nie, czekaj, ty na serio jesteś bufonem i dupkiem!
Przynajmniej okazała jakieś ślady emocji pomyślał optymistycznie Kol.
- Przepraszam, okej? Przepraszam że na ciebie nawrzeszczałem i byłem wredny i cię obraziłem i tak dalej. Czy mogłabyś mi wybaczyć?
- Być może.
- Ej, powiedziałem przepraszam!
- Wiem że to dla ciebie nowe doświadczenie, ale nie zmienia to faktu że mnie obraziłeś.
Kol zasępił się.
- Bonnie, ja... Po prostu odwaliło mi.. Martwię się o Rebekę, rozumiesz? No i w końcu musiałem jakoś się wyżyć. Problem w tym że trafiło na ciebie, chociaż nic złego nie zrobiłaś. Przepraszam cię bardzo i obiecuję że to się więcej nie powtórzy.
Bonnie spojrzała na niego bezradnie.
- Po takiej przemowie to chyba muszę ci odpuścić. - uśmiechnęła się. - Uściskałabym cię, ale tak jakby..
- Tak jakby jestem duchem. - Chłopak odwzajemnił uśmiech. - Nie martw się, gdy już mnie wskrzesisz to będziesz mogła mnie ściskać ile będziesz chciała. - Mrugnął do niej porozumiewawczo.
- Chciałbyś Mikaelson.
***
(Obecnie)
- Mam!
Kol wydarł się tak głośno, że Bonnie (która już przysypiała) niemal spadła z fotela.
- Co się stało?!
- Chyba wiem jak możemy pomóc Rebece! Że też wcześniej o tym nie.. Zresztą, nieważne, pakuj się.
- O czym ty..
- Jedziemy do Nowego Yorku Bonnie. Odwiedzić moją siostrzyczkę i mniej wkurzającego z braci Salvatorów. Jakieś pytania?
- Czy naprawdę musimy jechać tam w tej chwili, to znaczy o 4 nad ranem?
Kol pokiwał z uśmiechem głową i pocieszająco poklepał ją po ramieniu.
Bardzo chciało jej się spać, więc nie zauważyła w tym, że poczuła dotyk ducha nic dziwnego.
***
- Jesteś pewna?- zapytał Klaus
- Tak. To na pewno tutaj.- odpowiedziała z determinacją Caroline. Było już daleko po 21:00 i kiedy po wielokrotnych wrzaskach, telefonie od Elijah'y i wyczekiwanym przez Hope rozejmie wreszcie znaleźli dom Stefana i Rebekhi, żadne z nich nie miało ochoty do niego wchodzić.
- To co gotowa na spotkanie z ciocią?- zapytał córki Klaus
- Bardzo.- powiedziała uradowana dziewczynka i podskoczyła do góry uściskać ojca.
- Ej bo będę zazdrosna.- zażartowała Caroline, po czym dziewczynka momentalnie wylądowała w jej objęciach. W zasadzie powiedziałaby cokolwiek byle tylko nie musiała patrzeć na ten obrazek. Co prawda była bardzo szczęśliwa, że Klaus ma kogoś takiego jak Hope i w końcu nauczył się kochać. Cieszyła się z tego bardziej niż powinna, ale... Ten widok za bardzo przypominał jej pięcioletnią Caroline: zawsze szczęśliwą, pełną wiary i marzeń, kochającą swoich rodziców. Tyle że tej Caroline już nie było. Została gdzieś w Mistic Falls razem z grobem jej matki, domem pełnym wspomnień oraz przyjaciółkami (albo przyjaciółką bo jedna jak się okazało została zamordowana), które zraniły ją na wiele sposobów...
- No to wchodzimy.- powiedział Mikaelson po czym zadzwonił do drzwi domu.
****
Dzwonek wyrwał go z chwilowego letargu. Szybko przetarł oczy i westchnął.
- Damy radę, prawda??
Spojrzał na wampirzycę ze smętnym uśmiechem, po czym ścisnął jej rękę.
- Kocham cię Rebekah. I jeśli czegoś żałuję, to tego że nie powiedziałem ci o tym wcześniej.
Chciał dodać coś jeszcze, ale głos zaczął mu się łamać.
Wziął kilka głębokich wdechów i skierował się w stronę drzwi.
Wiedział, że ta chwila może diametralnie pogorszyć albo polepszyć ich sytuację.
Szczęście i rozpacz zależały od jednych drzwi.
****
- Już jesteśmy śpiochu.
Poczuła że ktoś trzęsie jej ramionami.
- C-co?
- Czas wysiadać z autobusu. I nie mów nic do mnie, pomyślą że jesteś wariatką.
Dupek, pomyślała Bonnie, ale szybko wstała, zabierając swoją torbę. Gdy wysiadła, Kol już stał przy niej.
- Witamy w Nowym Yorku panienko. - uśmiechnął się jakiś starszy mężczyzna. - Proszę przekazać to koledze. Nasze miasto ma całkiem niezłą ofertę dla nieumarłych.
Bonnie wlepiła w niego oczy, ale zanim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, mężczyzna zniknął tak jakby nigdy go tam nie było.
Straaasznie przepraszamy za długą nieobecność, ale nie mogłyśmy się zebrać do napisania tego rozdziału. Ale nic straconego, wróciłyśmy i nasza wena ma się dobrze. Bardzo dziękujemy za dotychczasowe komentarze i zachęcamy do pisania nowych (bardzo nam to pomaga, i oczywiście motywuje).
Całuski
Mar&Yacker
Kłotnie Klausa i Caroline <3 Camille w twoim , a raczej waszym opowiadaniu jest znośna ale i tak jej nie lubię :x Rozdział był świetny i czekam na next
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na nowy rozdział :*
Świetny rozdział ^^
OdpowiedzUsuństrasznie podobała mi się kłótnia caroline i klausa. nie cierpię cami nawet jeśli waszym opowiadaniu jest do przeżycia. wyznanie stefana do bexy, to było coś pięknego. czekam na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńxoxo, elose <3
Rozdział jak zwykle boski kłótnia Klaroline zaczynają przypominać stare małżeństwo hahah ;D Zrobiło mi się żal Stefana biedny oby udało im się przywrócić Rebekę.Kol i Bonnie aa czekam na więcej ;D
OdpowiedzUsuńKłótnia Caroline i Klausa najlepsza :D Wyznanie Stefana było słodkie szkoda tylko, że Rebekah tego nie słyszała. Kol i Bonnie- uwielbiam ich razem :D Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na nowy rozdział :D
OdpowiedzUsuńmhm...jak tu ciekawie :) Widac ze wena powrocila bo rozdzial napisany w wielkim stylu, bardzo mi sie podoba ;D Mmm...Caro, Klaus i Hope, aż miło się coś takiego czyta ^^ Zapraszam do siebie: http://anotherstrorycaroline.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń