"I know everything you don't want me to, your mouth is poison, your mouth is wine."
***
- Przepraszam za spóźnienie, mam nadzieję, że nie czekałaś zbyt długo.- powiedział Klaus wchodząc na ganek swojej posiadłości.
- Nie no coś ty. Spóźniłeś się tylko 45 minut.- powiedziała ironicznie nawet na nirgo nie patrząc.
- Caroline...- zaczął dotykając ramienia dziewczyny, aby na niego spojrzała.
- Nie "Caroline'uj" mi tu!- warknęła po czym strzepnęła rękę Mikaelsona i skierowała się do swojego pokoju. Wampir momentalnie zastąpił jej drogę.
- Z czym masz znowu problem?- zapytał
- Ty się naprawdę jeszcze o to pytasz?- spytała z niedowierzaniem i spróbowała wyminąć wampira
- Tak pytam się bo kiedy wyjeżdżałem wszystko było w porządku.- starał się mówić opanowanie jednak jego głos stawał się coraz głośniejszy
- No właśnie!- wykrzyknęła dziewczyna- Wyjechałeś! Do Camille!
- Bo mnie potrzebowała!
- Tak samo jak ja!-wykrzyknęła Caroline po mimo, że wcale nie chciała wyjawiać Klausowi swojego żalu.
- Mogłaś mi powiedzieć.
- Nie mogłam i tak byś nie zrozumiał.- warknęła Forbes
- Wiesz co?- zapytał naprawdę urażony słowami dziewczyny Mikaelson- To ty nie rozumiesz. Powiedziałem, że poczekam na ciebie tak długo jak chcesz, nie zabiłem twojego chłopaka chociaż na to zasługiwał, odkąd tu przyjechałaś znoszę twoje huśtawki nastrojów. Więc jeżeli ktoś czegoś tutaj nie rozumie to jesteś to ty!!!
- Nie odzywaj się do mnie. Nigdy.- warknęła prosto w jego ciemne oczy po czym z kamienną twarzą odeszła w przeciwnym kierunku.
Musiała stąd uciec. Po jej policzkach ciekły łzy, a ona musiała stąd uciec. Ale gdzie? Jedyne miejsce, które przyszło jej na myśl nie było najlepszą opcją. Jednak nie miała żadnej innej, więc... Po prostu uciekła. Tak jak uciekała od wszystkiego przez ostatnie 5 lat....
- Nie no coś ty. Spóźniłeś się tylko 45 minut.- powiedziała ironicznie nawet na nirgo nie patrząc.
- Caroline...- zaczął dotykając ramienia dziewczyny, aby na niego spojrzała.
- Nie "Caroline'uj" mi tu!- warknęła po czym strzepnęła rękę Mikaelsona i skierowała się do swojego pokoju. Wampir momentalnie zastąpił jej drogę.
- Z czym masz znowu problem?- zapytał
- Ty się naprawdę jeszcze o to pytasz?- spytała z niedowierzaniem i spróbowała wyminąć wampira
- Tak pytam się bo kiedy wyjeżdżałem wszystko było w porządku.- starał się mówić opanowanie jednak jego głos stawał się coraz głośniejszy
- No właśnie!- wykrzyknęła dziewczyna- Wyjechałeś! Do Camille!
- Bo mnie potrzebowała!
- Tak samo jak ja!-wykrzyknęła Caroline po mimo, że wcale nie chciała wyjawiać Klausowi swojego żalu.
- Mogłaś mi powiedzieć.
- Nie mogłam i tak byś nie zrozumiał.- warknęła Forbes
- Wiesz co?- zapytał naprawdę urażony słowami dziewczyny Mikaelson- To ty nie rozumiesz. Powiedziałem, że poczekam na ciebie tak długo jak chcesz, nie zabiłem twojego chłopaka chociaż na to zasługiwał, odkąd tu przyjechałaś znoszę twoje huśtawki nastrojów. Więc jeżeli ktoś czegoś tutaj nie rozumie to jesteś to ty!!!
- Nie odzywaj się do mnie. Nigdy.- warknęła prosto w jego ciemne oczy po czym z kamienną twarzą odeszła w przeciwnym kierunku.
Musiała stąd uciec. Po jej policzkach ciekły łzy, a ona musiała stąd uciec. Ale gdzie? Jedyne miejsce, które przyszło jej na myśl nie było najlepszą opcją. Jednak nie miała żadnej innej, więc... Po prostu uciekła. Tak jak uciekała od wszystkiego przez ostatnie 5 lat....
***
Wpatrywał się w jej drgające ciało i bezradnie stał z rozłożonymi rękami. Nie wiedział co robić - nie był ekspertem w pocieszaniu, empatii i tak dalej.
Cholera, pomyślał, że też Stefan akurat teraz musi przechodzić załamanie nerwowe, a Rebeka mieć depresję z powodu wspomnianego załamania.
Stefan by sobie poradził.
No dobra, dasz radę Kol. Tylko bądź delikatny.
-Ehkem.. - odchrząknął.
Zero reakcji z jej strony.
Podszedł bliżej do jej łóżka.
- Bonnie? - spytał niepewnie.
Chyba w ogóle go nie usłyszała. Podszedł jeszcze bliżej - tak blisko że słyszał jej przerywany oddech i widział lśniące na policzkach łzy.
Niepewnie uklęknął na podłodze - ich twarze były teraz na tej samej wysokości. Wyciągnął dłonie i ujął jej zapłakaną twarz. Popatrzyła na niego zaczerwienionymi oczami.
Uśmiechnął się pocieszająco (a przynajmniej miał nadzieję że tak to wyglądało) i wytarł jej policzki kciukami.
- Chcesz popłakać??
Kiwnięcie.
- Chcesz zostać sama?
Zawahała się, ale po chwili pokręciła głową.
- To dobrze, bo i tak bym cię nie zostawił. - stwierdził, mając nadzieję że choć na chwilę na jej twarz powrócił uśmiech.
Później usiadł obok niej, a Bonnie niczym szmaciana lalka bezwładnie osunęła się w jego ramiona.
Więc trzymał ją, ocierał jej łzy i z każdą chwilą utwierdzał się w swoim postanowieniu.
Damon Salvatore zapłaci za każdą z tych łez.
***
- Jedz Hope. - nakłaniała ją Rebekah.
Dziewczynka spojrzała na nią ze zdziwieniem.
- Nie wiedziałam że do płatków z mlekiem dodaje się ketchup ciociu. - odpowiedziała, wzruszając ramionami.
Rebekah złapała się za głowę.
- Nie wierzę. Po prostu nie wierzę. - wymamrotała, po czym dodała na głos - Przepraszam kochanie, jestem ostatnio... rozkojarzona. Co ty na to żebyśmy poszły do parku, kupiły coś dobrego po drodze i zrobiły sobie piknik?
Hope klasnęła w dłonie i uśmiechnęła się szeroko.
- Jasne! - krzyknęła, jednocześnie wstając, po czym wylała nieudane płatki do zlewu. - To ja pójdę zawołać Stefana, na pewno będzie chciał iść z nami.
- Nie! - powiedziała ostro jej ciotka. Ostrzej niż chciała.
Hope popatrzyła na nią ze zdziwieniem. Nigdy dotąd Rebeka na nią nie krzyknęła ani nawet nie podniosła głosu.
Blondynka speszyła się.
- Przepraszam - dodała łamiącym się głosem - po prostu... Stefan nie może z nami iść, rozumiesz? Hope?
Mała uśmiechnęła się wymijająco.
- Jasne.
Ścisnęła dłoń Rebece.
Po paru minutach wyszły. Rebeka myślała żeby powiadomić o tym Bonnie, ale zmieniła zdanie. Nie miała zbyt dobrego kontaktu z Bennett, a biorąc pod uwagę to co się działo z jej związkiem ze Stefanem... Rozsądniej było nie rozmawiać z czarownicą.
Mikaelson napisała krótką wiadomość i przyczepiła ją do lodówki.
W stronę pokoju swojego chłopaka nawet nie spojrzała.
***
- Nie wierzę....- mruczała pod nosem Bonnie- Co za podły, nieczuły, wredny...
- Bon obrażanie go nic tutaj nie pomoże.- powiedział do dziewczyny Stefan.
- Jak możesz być taki spokojny? Przecież właśnie oskarżył twoją dziewczynę o zabicie Eleny!- prawie krzyknęła i natychmiast zniżyła ton uświadamiając sobie, że za ścianą śpi Hope. Już wystarczająco się pewnie dzisiaj nasłuchała...
- Nie jestem ani trochę spokojny, ale co mi da kłótnia z nim? Nie mam już na to siły...- westchnął załamany chłopak.
- Ale ja mam! Mam siłę i chcę z nim walczyć. Nie może od tak przyjeżdżać tu i rzucać oskarżeniami na prawo i lewo.
- Może i to zrobił Bonnie, nic na to nie poradzimy.- próbował uspokoić ją Salvatore
-Ale.. Ale... Ej, ty chyba nie myślisz, że Bekah na prawdę zabiła Elenę, prawda?- zapytała zdziwiona Bennett
- A czemu nie? W końcu od początku jej nienawidziła.- powiedział smętnie wampir
- Ta dziewczyna opiekuje się pięcioletnią dziewczynką i próbuje wskrzesić swojego zmarłego brata Stefan. Czego jeszcze potrzebujesz żeby zobaczyć, że się zmieniła?
- No proszę...- powiedział Salvatore i prawie się uśmiechnął, na co Bonnie zrobiła zdziwioną minę- Bonnie Bennett kłóci się ze mną o moralność Rebekhi Mikaelson. Nie spodziewałem się, że dożyję tej chwili.
- Ja tylko mówię, że nie powinieneś mu wierzyć. W końcu on nawet nie ma człowieczeństwa.- broniła swoich racji oburzona wiedźma
- Sama mu to powiedz.- mruknął ironicznie Stefan- Wygląda na to, że tu powrócił.
- A żebyś wiedział, że tak zrobię.- powiedziała zdeterminowana i wściekła czarownica ignorując ostrzeżenia Stefana i Kola mamroczącego, że to bardzo zły pomysł. Zeszła po schodach i jak w amoku podeszła do drzwi. Stanęła przed nimi i święcie przekonana, że to właśnie Damon stoi po drugiej stronie otworzyła je równocześnie rzucając bardzo silne zaklęcie. Trafiła nim perfekcyjnie.Tyle, że nie w Damona, a w swoją zapłakaną i zdezorientowaną przyjaciółkę....
~~~~~~
Hejjjj :D
Tak wiemy, wiemy dzisiaj jest poniedziałek,a to już nie weekend (niestety) xD
Jednak z wielu powodów (głównie lenistwa, szkoły i włóczenia się po mieście :P ) nasz rozdział zostaje dodany dzisiaj. Przepraszamy was, ale na prawdę staramy pogodzić się szkołę z tym blogiem, a to do najłatwiejszych nie należy. Dziękujemy za motywujące komentarze i liczymy, że ich liczba będzie wzrastać z każdym dniem, bo....(werbel poproszę :P ) mamy już ponad 10 000 wyświetleń!!! To niesamowite, że w ciągu tak krótkiego czasu tyle osób odwiedziło tą stronę! Nawet nie wyobrażacie sobie jak bardzo zmotywowało nas to do tworzenia rozdziałów. Dziękujemy, dziękujemy i dziękujemy!
Następny rozdział już punktualnie w weekend
Komentujcie co sądzicie o rozdziale ;)
Pozdrawiamy
Mar&Yacker ;****
***
- Jedz Hope. - nakłaniała ją Rebekah.
Dziewczynka spojrzała na nią ze zdziwieniem.
- Nie wiedziałam że do płatków z mlekiem dodaje się ketchup ciociu. - odpowiedziała, wzruszając ramionami.
Rebekah złapała się za głowę.
- Nie wierzę. Po prostu nie wierzę. - wymamrotała, po czym dodała na głos - Przepraszam kochanie, jestem ostatnio... rozkojarzona. Co ty na to żebyśmy poszły do parku, kupiły coś dobrego po drodze i zrobiły sobie piknik?
Hope klasnęła w dłonie i uśmiechnęła się szeroko.
- Jasne! - krzyknęła, jednocześnie wstając, po czym wylała nieudane płatki do zlewu. - To ja pójdę zawołać Stefana, na pewno będzie chciał iść z nami.
- Nie! - powiedziała ostro jej ciotka. Ostrzej niż chciała.
Hope popatrzyła na nią ze zdziwieniem. Nigdy dotąd Rebeka na nią nie krzyknęła ani nawet nie podniosła głosu.
Blondynka speszyła się.
- Przepraszam - dodała łamiącym się głosem - po prostu... Stefan nie może z nami iść, rozumiesz? Hope?
Mała uśmiechnęła się wymijająco.
- Jasne.
Ścisnęła dłoń Rebece.
Po paru minutach wyszły. Rebeka myślała żeby powiadomić o tym Bonnie, ale zmieniła zdanie. Nie miała zbyt dobrego kontaktu z Bennett, a biorąc pod uwagę to co się działo z jej związkiem ze Stefanem... Rozsądniej było nie rozmawiać z czarownicą.
Mikaelson napisała krótką wiadomość i przyczepiła ją do lodówki.
W stronę pokoju swojego chłopaka nawet nie spojrzała.
***
- Nie wierzę....- mruczała pod nosem Bonnie- Co za podły, nieczuły, wredny...
- Bon obrażanie go nic tutaj nie pomoże.- powiedział do dziewczyny Stefan.
- Jak możesz być taki spokojny? Przecież właśnie oskarżył twoją dziewczynę o zabicie Eleny!- prawie krzyknęła i natychmiast zniżyła ton uświadamiając sobie, że za ścianą śpi Hope. Już wystarczająco się pewnie dzisiaj nasłuchała...
- Nie jestem ani trochę spokojny, ale co mi da kłótnia z nim? Nie mam już na to siły...- westchnął załamany chłopak.
- Ale ja mam! Mam siłę i chcę z nim walczyć. Nie może od tak przyjeżdżać tu i rzucać oskarżeniami na prawo i lewo.
- Może i to zrobił Bonnie, nic na to nie poradzimy.- próbował uspokoić ją Salvatore
-Ale.. Ale... Ej, ty chyba nie myślisz, że Bekah na prawdę zabiła Elenę, prawda?- zapytała zdziwiona Bennett
- A czemu nie? W końcu od początku jej nienawidziła.- powiedział smętnie wampir
- Ta dziewczyna opiekuje się pięcioletnią dziewczynką i próbuje wskrzesić swojego zmarłego brata Stefan. Czego jeszcze potrzebujesz żeby zobaczyć, że się zmieniła?
- No proszę...- powiedział Salvatore i prawie się uśmiechnął, na co Bonnie zrobiła zdziwioną minę- Bonnie Bennett kłóci się ze mną o moralność Rebekhi Mikaelson. Nie spodziewałem się, że dożyję tej chwili.
- Ja tylko mówię, że nie powinieneś mu wierzyć. W końcu on nawet nie ma człowieczeństwa.- broniła swoich racji oburzona wiedźma
- Sama mu to powiedz.- mruknął ironicznie Stefan- Wygląda na to, że tu powrócił.
- A żebyś wiedział, że tak zrobię.- powiedziała zdeterminowana i wściekła czarownica ignorując ostrzeżenia Stefana i Kola mamroczącego, że to bardzo zły pomysł. Zeszła po schodach i jak w amoku podeszła do drzwi. Stanęła przed nimi i święcie przekonana, że to właśnie Damon stoi po drugiej stronie otworzyła je równocześnie rzucając bardzo silne zaklęcie. Trafiła nim perfekcyjnie.Tyle, że nie w Damona, a w swoją zapłakaną i zdezorientowaną przyjaciółkę....
~~~~~~
Hejjjj :D
Tak wiemy, wiemy dzisiaj jest poniedziałek,a to już nie weekend (niestety) xD
Jednak z wielu powodów (głównie lenistwa, szkoły i włóczenia się po mieście :P ) nasz rozdział zostaje dodany dzisiaj. Przepraszamy was, ale na prawdę staramy pogodzić się szkołę z tym blogiem, a to do najłatwiejszych nie należy. Dziękujemy za motywujące komentarze i liczymy, że ich liczba będzie wzrastać z każdym dniem, bo....(werbel poproszę :P ) mamy już ponad 10 000 wyświetleń!!! To niesamowite, że w ciągu tak krótkiego czasu tyle osób odwiedziło tą stronę! Nawet nie wyobrażacie sobie jak bardzo zmotywowało nas to do tworzenia rozdziałów. Dziękujemy, dziękujemy i dziękujemy!
Następny rozdział już punktualnie w weekend
Komentujcie co sądzicie o rozdziale ;)
Pozdrawiamy
Mar&Yacker ;****