"All those things I didn't say, wrecking balls inside my head."
Bonnie stała na środku pokoju z dużą księgą w dłoni i co jakiś czas podnosiła wzrok na swoją przyjaciółkę siedzącą na kanapie, jakby sprawdzała czy Caroline nadaje się do przeprowadzenia tego czy innego zaklęcia. W końcu latynoska zamknęła książkę z hukiem i uśmiechnęła się szeroko.
- Mam! - krzyknęła - I to dużo więcej niż myślisz.
Forbes rozłożyła ręce, zachęcając ją do mówienia.
- Kiedy.. kiedy rzuciłam w ciebie zaklęciem, byłam pewna że to Damon, prawda? Nie miałam też w głowie jakiegoś konkretnego zaklęcia. Cała ta moc była przeze mnie niekontrolowana. A raczej kontrolowana przez moje uczucia. - wiedźma zaczęła chodzić w kółko po pokoju. - Jedyne czego chciałam to ukarać go. Rozumiesz? - przystanęła na chwilę, po czym nie czekając na reakcję wampirzycy, kontynuowała swój wywód (i spacer). - Myślę, że wiem dlaczego straciłaś głos. To znaczy, wiem że to przez moje zaklęcie. Kol mi to powiedział. Ale wiem jak dokładnie ono zadziałało! Więc w skrócie - Damon zranił mnie, gdy zaczął mówić o Elenie i tak dalej. Zranił mnie słowami. Dlatego gdy myślałam że to ty on, chciałam tylko żeby przestał mnie ranić. Żeby przestał mówić!
Nagle Bonnie usłyszała zza swoich pleców głośne chrząknięcie.
- Ehem, bardzo się cieszę że rozwikłałaś zagadkę Sherlocku. - zaczął Kol śmiejąc się - ale jak to dokładnie ma pomóc tej tam beznadziejnie zakochanej w moim bracie niemej blondynce?
Dziewczyna spojrzała na niego z przyganą.
- Jeszcze nie skończyłam. - powiedziała z naciskiem - skoro w tamtej chwili wszystko czego chciałam to strata głosu, to teraz równie mocno muszę chcieć go przywrócić. Ale jeśli to ma się udać, to muszę wkurzyć się na samą siebie. I to porządnie. - Bennett uśmiechnęła się uroczo - I nawet wiem kto mi w tym pomoże. - dokończyła, patrząc za siebie.
Caroline natomiast spojrzała na swoją przyjaciółkę jak na wariatkę, obiecując sobie, że gdy już odzyska głos, to przeprowadzi z latynoską poważną rozmowę na temat gadania do powietrza.
***
- Niech to! - Klaus wywrócił sztalugę, po czym podniósł obraz i dodatkowo go połamał.
Odkąd dowiedział się że zabita dziewczyna (jedna z kilku) miała coś wspólnego z Caroline, po jego głowie krążyły dziwne myśli. Raz bał się że Forbes jest w niebezpieczeństwie, innym razem niemal podejrzewał ją o jakiś spisek przeciwko niemu. Nie mogąc tego wytrzymać, szukał ulgi w malowaniu - ale nawet to nie pomagało.
Zazwyczaj gdy był w takim stanie (a nie zdarzało się to często) szedł po prostu do swojego starszego brata i pozwalał się uspokoić rozsądkowi Elijah. Ale tym razem nawet on odwrócił się od Niklausa - i to z powodu jednej dziewczyny!!
Blondyn przypomniał sobie kiedy ostatni raz tak było.
4 lata temu.
Z Hayley.
Ale ten problem rozwiązał się samoistnie - i bracia wyszli z tego, z nawet lepszą relacją niż wcześniej.
Cholerna Hayley prawdopodobnie uratowała jego rodzinę.
Tylko po to żeby Cami mogła ją zniszczyć.
Cóż za ironia, że obie zrobiły dokładnie nie to czego chciały.
Blondyn kopnął w resztki tego, co miało być dziełem sztuki. Prawdopodobnie zacząłby się na nich mścić jeszcze mocniej, gdyby nie dzwonek telefonu.
- Marcel? - wyharczał Klaus do słuchawki - lepiej żeby to było ważne,
- Nie wiem co masz na myśli mówiąc ważne. Ale jeśli przełom w dochodzeniu w sprawie morderstw zalicza się do rzeczy wa-
- Wyduś to z siebie.
Mikaelson niemal czuł jak mężczyzna uśmiecha się ironicznie po drugiej stronie słuchawki.
- Morderstwo Emily nie pokrywa się z pozostałymi. To nie mieszaniec ją zabił, tylko człowiek, jak dotąd w tym mieście gatunek niedoceniany.
- I co z tego?
- Jak na razie nic. Ale mam coś lepszego. W jej telefonie znaleziono mnóstwo wiadomości, połączeń, Cała masa.
- Marcellus, powtórzę, co z tego. Każda dziewczyna jest teraz uzależniona od telefonu, to dla nich jak magiczny talizman.
- Pewnie nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że wszystkie te wiadomości i połączenia są z jednego numeru.
Oczy Pierwotnego rozszerzyły się.
- Czyli albo była bardzo aspołeczna...
- Albo dostawała rozkazy.
***
- Spokojnie Care, wszystko będzie dobrze.
- Pod warunkiem że Bonnie tym razem nie odbierze ci wzroku.
Latynoska spojrzała na niego spod czoła, wiedząc że Caroline i tak go nie słyszy, a złośliwa uwaga była skierowana wyłącznie do niej. Tymczasem blondynka nerwowo podrygiwała nogą, wpatrując się w podłogę. Bonnie z poczuciem winy poklepała ją po ramieniu.
- Zacznę już, dobrze?
Forbes pokiwała głową i przymknęła oczy, jednocześnie wkładając zatyczki do uszu (specjalne, wzmocnione zaklęciem - pomysł Mikaelsona).
- Nie sądziłam że kiedykolwiek to powiem, ale... Postaraj się mnie dobrze wkurzyć Kol.- zakomenderowała latynoska, patrząc mu prosto w oczy. Chłopak zaśmiał się i ujął jej dłoń.
- Z przyjemnością.
***
- Booonieeee.... Booniee.. - czyjś śpiewny głos dochodził do jej uszu w dziwny sposób, jakby przez wodę. Dziewczyna usiłowała otworzyć oczy - ale albo nie była w stanie, albo nawet po ich otworzeniu w około panowały egipskie ciemności.
- Kol? - wychrypiała latynoska, ze zdziwieniem stwierdzając że nie słyszy własnego głosu.
- Caroline? - spróbowała jeszcze raz, starając się nie popadać w panikę. Czyżby wracając głos swojej przyjaciółce odebrała go sobie??!!
Złapała się ręką za szyję, jakby chciała zmusić swoje struny głosowe do pracy. Przerażona zapomniałam na chwilę że nie ma pojęcia gdzie jest.
- Booniee... Bo-o-nie.. - melodyjny głos był coraz bliżej, a im częściej się odzywał tym dziewczyna była pewniejsza że skądś go zna. W końcu usłyszała nawoływanie tuż przed sobą - czyjeś ręce dotknęły delikatnie jej powiek i...
Przed nią, we własnej martwej osobie stała Sheila Bennett,uśmiechnęła od ucha do ucha. Babcia po kolei dotknęła palcami jej uszu, ust i szyi, i Bonnie poczuła się jakby z wszystkich receptorów zmysłów spadały jej więzy, wszystko stało się wyraźniejsze, jaśniejsze.
Sheila patrzyła na nią z ukosa.
- Witaj kochanie. Nie przywitasz się z babcią?
Hej kochani!
Dawno nas tu nie było (szkoła, zajęcia etc) i tym razem nie obiecujemy żadnego rozdziału zbyt szybko. Chciałybyśmy wam jednak bardzo podziękować za ponad 12 000 wyświetleń, wszystkie komentarze... Jesteście wielcy. Mamy nadzieję że nowy rozdział się spodoba (końcówka może być nieco myląca.. ale spokojnie, wszystko wbrew pozorom ma sens 😉). Tak więc bądźcie dalej takimi cudownymi czytelnikami jakimi jesteście, komentujcie, zadajcie pytania na asku albo po prostu czytajcie anonimowo - i wiedzcie że dzięki wam codziennie uśmiechamy się trochę szerzej.
Buziaki
Mar&Yacker